Zdaje się, że nie zdążyłyśmy Was uprzedzić, że spora część przygotowanych
przez nas artykułów poświęcona będzie różnym aspektom naszego życia, w których
absolutnie nie spodziewalibyśmy się piętna geologii – a jednak.
Na początek zajrzymy do kuchni i przyjrzymy się znanej nam
dobrze soli spożywczej. I po tym zdaniu większość szanujących się geologów zamknie
tę stronę – BO PRZECIEŻ O SOLI WSZYSTKO WIEMY I NIE BĘDZIEMY TRACIĆ NA TO
CZASU. Tak więc zrezygnują z czytania wypocin Podaj Kamień, Kobieto! na rzecz mało rozwijających filmików
znalezionych gdzieś na szarym końcu Internetów. A to błąd. Wielki błąd…
Dlaczego?
Fociczka na zachętę… może jednak doczytacie do
końca <3
Tak, tak. My wiemy, że Wy wiecie, że sól spożywcza to halit,
minerał którego kryształy zawsze mają kształt idealnych, sześciennych kostek
zbitych w jedną, połyskującą bryłę przybierającą niekiedy imponujące rozmiary i
barwy: począwszy od różnych odcieni bieli, poprzez łososiowy róż i głęboką
czerwień, jakieś takie szarawo-czarnawe szkaradztwa, aż do hipnotyzującego błękitu,
za który kolekcjonerzy z całego świata są w stanie słono zapłacić. Wiemy, że
wiecie skąd pochodzi takie zabarwienie i jak to jest, że sól w solniczce zawsze
jest biała. Wiemy też, że doskonale wiecie jak małą gęstość ma sól i że jako
skała jest idealnie plastyczna. Wiemy, że wiecie, że dzięki połączeniu tych
dwóch właściwości możemy mówić o czymś takim jak halotektonika i halokineza.
Wiemy, że do tego zdania nie dotrwała większość czytających – no bo ile można
czytać o tym, co się wie, prawda?
!! ALE !! Czy ktoś z
Was słyszał o czymś takim jak sól dietetyczna? Nie? Zapraszamy do lektury! :)
Na wstępie jednak słówko wyjaśnienia: nie promujemy zdrowego
stylu życia – tj. nie mamy nic przeciwko dbaniu o rozmiary swoich czterech
liter poprzez uprawianie sportu (w szczególności łażenie po górach, czy tańce
hulańce), ale faszerowanie się wszystkim, co light i dietetyczne po prostu nie
leży w naszej naturze. Nie chcemy też robić nikomu antyreklamy (drodzy
producenci soli dietetycznej) – naszym celem jest jedynie poszerzyć wiedzę
geologiczną tych kilku osób, które łakną jej tak bardzo, że nas czytają (czy
wspominałyśmy już, że jesteście super?).
Różowa sól, straight from California, bejb
Przejdźmy do meritum – sól dietetyczna. Co to takiego?
Sól z nie-chemicznego, nie-geologicznego i nie-przemysłowego
punktu widzenia jest to po prostu przyprawa. Przyprawa, o którą ludzie zabiegali
jeszcze wtedy, gdy pokryci byli futrem i opowiadali dzieciom jak to ich dziadek
biegał po drzewach. No dobra, popłynęłam. Pierwsze podania o rodzajach i
właściwościach soli spisane były gdzies w Chinach ok. 3 tys. lat p.n.e.
(poparte wiedzą jeszcze z czasów podstawówki), jednakże ośmielamy się
stwierdzić, że właściwości smakowe i konserwujące soli poznano już w czasach,
gdy człowiek dopiero odkrywał, że jego rozum może więcej i powoli zaprzyjaźniał
się z kamieniami robiąc z nich narzędzia i inne użyteczności (niepoparte żadnym
dowodem naukowym, nie wykorzystujcie tego w pracy dyplomowej).
Człowiek współczesny od pierwotnego różni się pod wieloma
względami. My skupimy się na kilku.
Po pierwsze, homo sapiens XXI wieku ma świadomość chorób cywilizacyjnych, które sam sobie zgotował. W związku z tym wie, że nadmiar sodu może mu zaszkodzić, a ponieważ nie umie zrezygnować z solenia potraw, szuka biedak jakiejś deski ratunku.
Po drugie, homo sapiens sapiens podatny jest na zdanie innych przedstawicieli swojego gatunku zwanych specjalistami różnych dziedzin. W szczególności podatny jest na działania speców od marketingu. Doszły nas słuchy, że po ostatniej kampanii „Daj lajka koleżance” i oni postanowili nas czytać, toteż nie kontynuujemy tego wątku.
Po pierwsze, homo sapiens XXI wieku ma świadomość chorób cywilizacyjnych, które sam sobie zgotował. W związku z tym wie, że nadmiar sodu może mu zaszkodzić, a ponieważ nie umie zrezygnować z solenia potraw, szuka biedak jakiejś deski ratunku.
Po drugie, homo sapiens sapiens podatny jest na zdanie innych przedstawicieli swojego gatunku zwanych specjalistami różnych dziedzin. W szczególności podatny jest na działania speców od marketingu. Doszły nas słuchy, że po ostatniej kampanii „Daj lajka koleżance” i oni postanowili nas czytać, toteż nie kontynuujemy tego wątku.
Nie udało nam się stwierdzić, czy sól dietetyczna powstała
jeszcze w ubiegłym stuleciu, czy jest post-milenijnym wynalazkiem. Udało nam
się natomiast zidentyfikować jej skład chemiczny – typowa sól dietetyczna to
mieszkanka chlorku sodu (ok. 75%) i chlorku potasu (ok. 25%), czasem wzbogacona
o substancję zapobiegającą zbrylaniu ( serwowana w symbolicznych ilościach, zazwyczaj
jest to trwały kompleks z żelazem w roli głównej, Wiki twierdzi, że niegroźny).
Czyli, mówiąc po geologicznemu, sól dietetyczna to mieszanka
halitu i sylvinu, jesteśmy w domu.
Zaraz zaraz… czy ktoś tu powiedział SYLVIN?!
Przecież sylvin to ta paskudna słonogorzka sól, która
występuje razem z halitem chociażby w cechsztyńskiej soli z Kujaw. Ta paskudna
bryła z zestawu ćwiczeniowego nr 7, podszywająca się pod białe i żółtawe
odmiany halitu, ta która jest od halitu twardsza (w skali Mohsa: 4 i 2). No ale
kto by tam sprawdzał twardość skoro można polizać… A potem ten paskudny smak
rozchodzący się w ustach, niby znany, ale jakiś taki… niedobry… i wyścig do
łazienki, żeby przepłukać usta… i przyrzeczenie, że nigdy więcej… złamane chwilę
później, bo przecież karnalit… OK, rozumiem, że paskudny, ale w imię nauki…
gdzie ta łazienka… ma ktoś gumę? A mogę dwie?
Dlaczego więc ktoś z własnej woli chciałby żywić się czymś
takim?
Tak jak wspomniałyśmy – produkt zalecany jest dla diety
ubogiej w sód, zazwyczaj dla ludzi z problemami sercowymi, krążeniowymi. Producenci
zapewniają, że sól dietetyczna smakuje tak samo, jak zwykła sól; że można
dodawać ją do wszystkiego – tak jak zwykłą sól i jeszcze w takich samych
ilościach, jak zwykłą sól. Wszyscy zgodnie twierdzą, że daje ona ten sam intensywny,
słony smak, bez żadnych niechcianych „domieszek”. Nie jesteśmy w stanie tego
potwierdzić – trauma z ćwiczeń pozostała, a i odwagi na poświęcenie w imię
nauki brak. Być może udział KCl w całości mieszanki jest tak mały, że
rzeczywiście nie wpływa na walory smakowe.
Pomożecie? Może ktoś z Was się odważy na taki krok? Albo
nieświadomie jesteśmy czytane przez amatorów tejże przyprawy? Albo znacie
kogoś, kto zna kogoś… czekamy na Wasze komentarze!
Z poważaniem,
Lavacake
PS na sam koniec, specjalnie dla wytrwałych – niespodzianka! Schodzimy do podziemia!
Zdjęcia korytarza solnego i podziemnego magazynu soli. Dla
tych, którym mało wrażeń dodam, że zdjęcia pochodzą z kopalni pewnej dużej
polskiej firmy, którą utożsamia się ze zgoła innymi surowcami… Wiecie o kogo
chodzi?
Zdjęcia jak zwykle nie nasze. Znalezione tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz